Biegałaś beztrosko piaszczystą drogą wśród łanów zbóż.
Tuliła Cię rozkwiecona łąka. Pachniał las.
Ciepła woda leśnego jeziorka pieściła twe stopy.
Nadszedł czas kiedy dojrzałaś i podjęłaś pracę tak potrzebną innym.
Dawałaś radość dzieciom, opiekę i ukojenie cierpiącym.
Zrozumiałaś że musisz podjąć walkę i potrzebna jest silna wola. Medycyna której służyłaś niewiele mogła zdziałać. Walczyłaś dzielnie o każdy krok z postępującą słabością, nie poddawałaś się.
Myślałaś także o innych pomagając jak mogłaś
Pewnego
dnia powiedziałaś „ Życie trzeba rwać jak młode wiśnie. Bo
przyjdzie czas i wszystko pryśnie „ Rwałaś
te wiśnie,chwile czasami kwaśne, ale i słodkie radosne.
Cieszyłaś się
nimi choć były ulotne i ciągle mało.
Podstępna
choroba posadziła cię na wózek. Ty jednak poczułaś siłę,
nabrałaś pewności. Kraków stał się mały, byłaś wszędzie.
Sama załatwiałaś wiele spraw, nie tylko swoich. Nadal pomagałaś - szczególnie tym, których doświadczył los.
Na
wózku wróciłaś tam, gdzie piaszczysta droga, kwitnąca łąka,
szumiący las.
Na
nowo rozgorzały iskry marzeń.
Wtedy
nadszedł cios. Diagnoza. Rozpalana słowami lekarzy nadzieja i
kolejna walka. Jeszcze cięższa.